Rok: 2013
Miesiąc: Kwiecień
Park, mieszkanie Lily, ulica, szpital, gabinet
UK/-----
Londyn/-----
13 Sobota 15:43
*Oczami Lily*
Od ponad dziesięciu minut czekam w parku na Eliota i jego dziewczynę Jazzy, zasmucona siadam na najbliższej ławce po czym wyciągam telefon z kieszeni spodni. Odblokowuję go, a na moim wyświetlaczu ukazuje się zdjęcie chłopaków z One Direction, dziewczyn z LM, Danielle i Eleanor oraz moje siostry razem z rodzicami. Fotografia ta powstała jakiś czas temu w moim salonie, kiedy wszyscy byliśmy razem. Teraz coraz mniej czasu spędzamy ponieważ rodzice i siostry są w Bradford, chłopcy ledwo co wrócili z trasy, a dziewczyny tzw. Little Mix dopiero wyruszyły. Dan musiała wyjechać, ale mówiła że wróci 20-stego kwietnia, Eleanor obecnie jest w Manchester'ze na studiach.
- Buuuu! - usłyszałam przez co podskoczyłam wystraszona, a aparat, który trzymałam cały czas w ręce upadł na trawę pod ławką.
Podniosłam się z brązowej ławki po czym zebrałam z brudnej ziemi mój cały telefon, a następnie się odwróciłam i zauważyłam osoby, na które czekam.
- Eliot zabiję Cię kiedyś - mruknęłam nadal wystraszona.
- Zbyt bardzo mnie kochasz, żeby mnie zabić - uśmiechnął się po czym przytulił mnie mocno do siebie.
- Wmawiaj sobie - powiedziałam odrywając się od niego, a następnie przytuliłam szatynkę.
- Hej kochana - przywitała się ze mną dziewczyna na co uśmiechnęłam się szczerze.
- Hej Jazzy - odpowiedziałam.
- Długo na nas czekasz? - zapytał się zaciekawiony chłopak.
- Nie - odparłam szybko, a kąciki moich ust opadły lekko.
Przez kilka długich godzin rozmawialiśmy na wszystkie możliwe tematy, niestety po pewnym czasie para zakochanych musiała wracać do domu. Pożegnałam się z nimi, a następnie ruszyłam powoli w stronę domu. Mijałam różne wystawy sklepowe z przeróżnymi rzeczami przechodząc przez główne ulice Londynu. Chwilę później znajdowałam się mojej ulicy. Przechodząc przez pasy zauważyłam światła świecące się w moim mieszkaniu. Zdziwiona obróciłam głowę o 90 stopni. Zatrzymałam się wystraszona, a przed moimi oczami ukazało się białe światło.
*Oczami Zayn'a*
Od ponad 30-stu minut czekamy na moją siostrę w jej mieszkaniu, znudzeniu bezczynnym siedzeniem rozmawiamy na błahe tematy. W pewnym momencie usłyszeliśmy głośny huk wydobywający się z dworu. Wystraszeni podnieśliśmy się szybko z naszych miejsc, a następnie podbiegliśmy do okna za którym widać było odjeżdżający czarny samochód. Odwróciłem lekko głowę od BMW, po czym zobaczyłem leżącą na ziemi postać. Przerażony wybiegłem najszybciej jak umiałem z domu, a następnie dobiegłem do leżącej osoby, którą okazała się moja siostra. Zauważając ją tam z mojego gardła wydał się pisk, a w oczach pojawiło się mnóstwo łez, którym dałem od razu spokój. Upadłem na kolana przed ciałem bardzo ważnej dziewczyny. Ułożyłem jej głowę na moich kolanach, a następnie usłyszałem Liam'a, który rozmawiał przez telefon z pogotowiem ratunkowym.
- Lily - wyszeptałem płacząc.
- O mój Boże - usłyszałem przerażony krzyk Louis'a.
- Karetka już jedzie - oznajmił nam wystraszony głos Payna.
Rozejrzałem się w okół i zauważyłem łzy spływające po twarzach moich przyjaciół. Następnie odwróciłem się w stronę leżącej Lilianny, która od jakiegoś czasu leży nieruchomo na brudnym asfalcie pośród jej własnej krwi.
Godzina później
Od ponad 20-stu minut siedzimy pod salą operacyjną na wiadomość od kogokolwiek lecz nikt nam nie chce powiedzieć czegoś na temat mojej kochanej siostrzyczki.
- Zayn powiadomiłem już twoich rodziców oraz dziewczyny - usłyszałem zachrypnięty głos Harry'ego, który non stop ocierał policzki z łez.
- Dziękuję - wyszeptałem, a następnie rozłożyłem lekko ramiona po czym poczułem ciało loczka wtulające się we mnie bądź moje w niego.
Dlaczego? Dlaczego moja siostra? Dlaczego moja Lily? Pytałem w myślach lecz nikt mi nie odpowiadał.
*Oczami Niall'a*
Wpatrywałem się w błękitną przyprawiającą o gęsią skórkę ścianę. Odwróciłem swój wzrok, a moim oczom ukazał się widok wtulonego Zayn'a w Harre'go. Nie mogąc pozbyć się widoku krwawiącej dziewczyny na środku drogi, schowałem głowę w ręce ułożone na kolanach. Niecałą minutę później moje dłonie były mokre od łez wydobywających się spod moich powiek.
Jakiś czas później
Usłyszałem hałas wydobywający się z korytarza. Zaintrygowany podniosłem wzrok, a następnie przetarłem oczy z łez. Chwilę później przy Nas znalazła się rodzina Malika oraz nasze bliskie przyjaciółki.
- Kochanie - wyszeptała pani Malik próbując zdusić szloch lecz jej się to nie udało przez co z jej oczu wydobyły się łzy.
- Mamo - jęknął Zayn wpatrując się w swoją rodzicielkę, a chwilę później otoczył ją swoimi ramionami.
*Oczami Ktosia*
Wpatrywałem się w przestrzeń tworzącą się za oknem w moim biurze, lecz wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Zaciekawiony podniosłem aparat do ucha, a następnie przyciskając zieloną słuchawkę odebrałem połączenie.
- Robota wykonana szefie - usłyszałem głos mojego człowieka.
- Nie żyje? - zapytałem zaciekawiony oraz szczęśliwy z pozbycia się smarkuli.
- Nie wiem - odpowiedział szybko, zbyt szybko jak na niego.
- Jak to kurwa nie wiesz?! - wykrzyczałem wściekły ściskając wolną rękę w pięść, a następnie uderzyłem nią w blat biurka.
- Szefie kazałeś mi się tylko nią dobrze zająć - wyszeptał przestraszony.
- Zająć się?! Miałeś ją zabić do jasnej cholery! - wściekły podniosłem się z wygodnego fotela przewracając go.
- Ale - zaczął lecz mu przerwałem.
- Jeżeli dowiem się, że ta smarkula żyje to możesz się pożegnać z rodziną. Zrozumiałeś?! - burknąłem.
- Tak jest szefie - odparł błyskawicznie.
- Mam nadzieję - mruknąłem rozłączając się.
Co za ludzie, nawet prostą robotę nie umieją dobrze wykonać. Wszystko muszą spieprzyć/ Ta dziewczyna musi zniknąć z tego świata i to jak najprędzej. Inaczej będę musiał się ukrywać, a tego nie mam zamiaru nawet robić.
*Oczami Perrie*
Siedzieliśmy przed salą Lilianny i czekaliśmy na lekarza, który może nam coś powiedzieć na temat stanu naszej przyjaciółki. Rodzina czarnowłosej siedziała na dość nie wygodnych krzesełkach non stop płacząc. Nie dziwię im się takiego zachowania, przecież tu chodzi o życie mojej nowej, ale za to jakiej przyjaciółki.
Danielle oraz Eleanor siedziały pod ścianą cały czas wpatrując się w ścianę na przeciwko, a moje przyjaciółki z zespołu kręciły się po korytarzu nie mogąc przestać. Liam z Harry'm pocieszali Zayn'a, którego głowa spoczywała na moich kolanach. Natomiast Niall z Louis'em poszli po kilka kubeczków kawy dla nas wszystkich.
- Przepraszam czy jest tu ktoś z rodziny Lilianny Rosalie Malik - z rozmyślenia wyrwał mnie zmęczony głos mężczyzny.
Wszyscy zatrzymaliśmy się jak na jakieś polecenie i cierpliwie wpatrywaliśmy się w niskiego starszego pana.
- Tak, jestem jej rodzicielką - odpowiedziała szybko matka Lily podnosząc się z niebieskiego krzesła.
- Dobrze, a czy mógłbym prosić panią do mojego gabinetu? - zapytał patrząc na nią za okrągłych okularów.
- Oczywiście - odpowiedziała kobieta.
Trisha razem z mężem Yaser'em ruszyła jasnym korytarzem za lekarzem w białym kitlu. Nie mogąc oderwać od nich wzroku wpatrywałam się, aż nie zniknęli za brązowymi drzwiami z napisem Doktor Pablo Dreat.
20 minut później
Podniosłam wzrok słysząc kroki zbliżających się kilku osób. Wpatrując się w zapłakane sylwetki rodziców mojego chłopaka oraz lekarza poczułam jak serce łamię mi się na tysiąc malutkich kawałków.
- Mamo? - Zayn szybkim ruchem podniósł głowę z moich kolan, a następnie stał tuż przed swoimi rodzicami ocierając łzy z policzków. Niestety dużo to chłopakowi nie dało ponieważ chwilę później z jego czekoladowych tęczówek nadal wypływały świeże przezroczyste kropelki zwane potocznie łzami.
- Kochanie, Lily ... ona... - zaczęła wybuchając płaczem.
- Synku, chodzi o to - Pan Malik zatrzymał się, a następnie rozejrzał się w około próbując odnaleźć odpowiednie słowa. - Lily ona....
Danielle oraz Eleanor siedziały pod ścianą cały czas wpatrując się w ścianę na przeciwko, a moje przyjaciółki z zespołu kręciły się po korytarzu nie mogąc przestać. Liam z Harry'm pocieszali Zayn'a, którego głowa spoczywała na moich kolanach. Natomiast Niall z Louis'em poszli po kilka kubeczków kawy dla nas wszystkich.
- Przepraszam czy jest tu ktoś z rodziny Lilianny Rosalie Malik - z rozmyślenia wyrwał mnie zmęczony głos mężczyzny.
Wszyscy zatrzymaliśmy się jak na jakieś polecenie i cierpliwie wpatrywaliśmy się w niskiego starszego pana.
- Tak, jestem jej rodzicielką - odpowiedziała szybko matka Lily podnosząc się z niebieskiego krzesła.
- Dobrze, a czy mógłbym prosić panią do mojego gabinetu? - zapytał patrząc na nią za okrągłych okularów.
- Oczywiście - odpowiedziała kobieta.
Trisha razem z mężem Yaser'em ruszyła jasnym korytarzem za lekarzem w białym kitlu. Nie mogąc oderwać od nich wzroku wpatrywałam się, aż nie zniknęli za brązowymi drzwiami z napisem Doktor Pablo Dreat.
20 minut później
Podniosłam wzrok słysząc kroki zbliżających się kilku osób. Wpatrując się w zapłakane sylwetki rodziców mojego chłopaka oraz lekarza poczułam jak serce łamię mi się na tysiąc malutkich kawałków.
- Mamo? - Zayn szybkim ruchem podniósł głowę z moich kolan, a następnie stał tuż przed swoimi rodzicami ocierając łzy z policzków. Niestety dużo to chłopakowi nie dało ponieważ chwilę później z jego czekoladowych tęczówek nadal wypływały świeże przezroczyste kropelki zwane potocznie łzami.
- Kochanie, Lily ... ona... - zaczęła wybuchając płaczem.
- Synku, chodzi o to - Pan Malik zatrzymał się, a następnie rozejrzał się w około próbując odnaleźć odpowiednie słowa. - Lily ona....
-------------
Przepraszam!
Znowu nawaliłam. Dodaję krótszy ponieważ nie wiem jak mam skończyć, do tego końcówkę zawaliłam. Niestety najbliższy rozdział możecie się spodziewać dopiero w sierpniu. 13-stego wylatuję z kraju i wątpię żebym miała internet i w ogóle czas. Mam nadzieję, że przez moje opóźnione rozdziały nie stracę czytelników. Jeśli macie jakieś pytania odnośnie mnie bądź bloga tego, albo tego to zapraszam na http://ask.fm/Werka23
Buziaki Werka <3 :*