Prolog
Rok 1997
Miesiąc: Październik
Pewna rezydencja
Kraj: Wielka Brytania
Dwuletnia dziewczynka o oliwkowej karnacji bawiła się ze swoim o dwa lata starszym bratem.
- Dzieciaki kolacja zaraz będzie podana więc proszę idźcie do łazienki umyć rączki dobrze? - poinformowała ich niania.
- Dobla -odparła dziewczynka, a następnie pociągnęła brata do łazienki.
Po krótkiej chwili dwudziestopięcioletnia kobieta usłyszała dźwięk puszczanej wody, uśmiechnięta porozkładała talerze na stole, a następnie ułożyła przeróżne warzywa na wcześniej ułożonych naczyniach. Gdy już wszystko zostało porozkładane do jadalni z uśmiechem wkroczyła dwójka dzieci trzymająca się za rączkę.
- Głodni? - zapytała kobieta pomagając usiąść dzieciom na krzesłach.
- Tak - wykrzyczał chłopczyk po czym wziął do ręki widelec, nadział na niego kawałek ugotowanej marchewki i włożył do ust.
- Nianiu - odezwała się cicho dziewczynka.
- Tak kochanie? - Alice podniosła na nią wzrok.
- Ja ce mleco - powiedziała Lily uśmiechając się słodko.
- Dobrze, ale zjedz najpierw trochę warzyw ok ? -odpowiedziała jej kobieta na co dziewczynka pokiwała leciutko główką i zaczęła jeść.
Po paru minutach ciszy kiedy wszyscy kończyli jeść kolację do domu wpadło kilku uzbrojonych mężczyzn w kominiarkach.
- Siedzieć nikt ma się nie ruszać inaczej wszyscy zginiecie - odezwał się jeden z mężczyzn o grubym wycieńczonym głosie.
- Czego chcecie? - spytała się Alice przyciągając do siebie dwójkę przerażonych dzieci.
- Dziewczynki - odparł inny.
- Nie oddam jej za żadne skarby - odpowiedziała dziewczyna spoglądając nerwowo to na nich, a to na Lily.
- Hahah ty tu nic nie masz do gadania, oddajesz nam ją po dobroci, albo i nie - roześmiał się pokazując na broń, a kiedy dziewczyna schowała dzieci za siebie kazał dwójce facetów ją unieruchomić.
- Uciekajcie - krzyknęła Alice, a następnie sama chciała uciec lecz unieruchomiono ją.
Dwójka dzieci szybko została złapana, a kobieta przez ochotę uratowania rodzeństwa oberwała mocno w brzuch oraz twarz. Płacząc próbowała się wyrwać, lecz mocny uścisk mężczyzn nie pozwalał jej na to.
- Bierzcie dziewczynkę, chłopiec nie jest mi potrzebny - odparł szef.
- Nieee - krzyknęła kobieta, za co oberwała przy okazji tracąc przytomność.
- Nianiu, ratul, ratul mie plose - krzyczała dziewczynka chcąc wydostać się z ramion porywaczy.
- Lily, och słodka Lily - odezwał się mężczyzna gładząc dziewczynkę po policzku.
- Zotaw mie, zotaw - odparła malutka płacząc.
- Zostaw ją, weź mnie zamiast jej - krzyczał chłopczyk próbując opanować łzy, które spływały po jego policzku.
- Kusząca propozycja, ale jak widać potrzebuję twojej siostry smarkaczu - powiedział ze spokojem odrywając się od twarzy Lily, a następnie podszedł do czterolatka i przywalił mu prosto w brzuch przez co chłopczyk upadł kilka metrów dalej i stracił przytomność.
- Ziiii, zotaw me, Zii blacisku - krzyczała dziewczynka płacząc.
- Zaklejcie jej usta, nie mam zamiaru słuchać jej ryku zrozumiano ? - zapytał się, na co mężczyźni pokiwali twierdzącą głową i wykonali rozkaz szefa.
Jeju bosko się zaczyta :)) czekamna 1 rozdział :) /Ada:*
OdpowiedzUsuń