Rok 2013
Miesiąc: Marzec, Kwiecień
Moje mieszkanie, sklep, galeria
UK
London
22 Piątek godzina 19:56
Siedziałam w salonie kiedy rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi, zdziwiona, bo przecież nie zapraszałam nikogo do siebie, a moi najbliżsi, których niedawno poznałam są na innym kontynencie bądź w innej części kraju. Wstałam z kanapy by po chwili wolnym krokiem ruszyć do drzwi po czym otworzyłam je przekręcając gałką. Kilka sekund później przed moimi oczami ukazały się dwie dziewczyny, jedna blondynką o figurze godnej modelki ubrana w szare leginsy oraz brązowy płaszczyk natomiast na stopach miała założone brązowe botki. Druga zaś nieco niższa od swojej znajomej szatynka ubrana w czarne rurki i zwykłą czarną zimową kurtkę oraz czarne kozaki. Zaintrygowana postanowiłam się odezwać.
- W czymś mogę pomóc?- zapytałam uprzejmym głosem, spoglądając ciekawym wzorkiem na nieznajome mi dziewczyny.
- Cześć jestem Sophie, a to jest Lucy, dopiero się wprowadziłyśmy do domu obok i mamy do Ciebie malutką prośbę, mogłabyś nam powiedzieć gdzie znajduje się najbliższy sklep? - spytała blondynka uśmiechając się nieszczerze od ucha do ucha.
- Hej miło mi Lily jestem - przerwałam na chwilę - i tak jasne, jak chcecie to mogę Was tam podrzucić, bo w sumie sama bym musiała zrobić zakupy - odpowiedziałam z pokerową twarzą podając dłoń na przywitanie.
- Naprawdę mogłabyś ? - zapytała się dotąd milcząca Lucy, która wydaje się na pierwszy rzut oka lekko zagubiona.
- Jasne, wejdźcie - odparłam otwierając szerzej drzwi, a kąciki moich ust lekko drgnęły przez co się uniosły.
- Dziękujemy - odpowiedziała Sophie wchodząc razem z szatynką do środka mojego samotnego domu.
- Nie ma za co, wejdźcie może do salonu, ja w tym czasie pójdę założyć coś na siebie, macie ochotę na coś do picia ? - zapytałam z uprzejmością w głosie.
- Nie dziękujemy - opowiedziały razem.
Pokiwałam lekko głową, a następnie udałam się na górę, po sweterek, który od razu na siebie zarzuciłam oraz torebkę, do której schowałam portfel, kluczyki, telefon i kilka innych drobiazgów. Schodząc po schodach usłyszałam cichą rozmowę dziewczyn, nie wiem czemu, ale poczułam jakby mnie obgadywały. Lekko zdezorientowana ubrałam kremowy płaszczyk do tego czarny szalik, jasną czapkę i tego samego koloru rękawiczki, a następnie na nogi założyłam ciepłe, czarne kozaki na płaskiej podeszwie.
- Jestem już gotowa, więc możemy się pomału zbierać - powiedziałam wchodząc do salonu, gdzie siedziały dziewczyny.
- Tak, tak chodź Lucy - odezwała się Sophie wyrwana z zamyślenia, a po kilku sekundach wstała razem z jej przyjaciółką.
Pokiwałam powoli głową nie rozumiejąc ich zachowania, nie zaprzątając sobie tym głowy ruszyłam do garażu upewniając, się że nieznajome idą za mną. Przechodząc koło drzwi, zakluczyłam je od wewnątrz, będąc w garażu przycisnęłam lekko guziczek na pilocie przez co samochód lekko zamrugał i został odblokowany. Wsiadając do samochodu zauważyłam, że szatynka ma zamiar usiąść z tyłu, a jej przyjaciółka ku mojemu zasmuceniu zasiada z przodu.
- Skąd tak w ogóle pochodzicie ? - zapytałam je w trakcie ważenia pomarańczowych cudów, zwanych inaczej marchewkami.
- Z Polski, dokładnie to z Warszawy - odpowiedziała z przesadną uprzejmością szatynka spoglądając uważnie na Sophie.
- A ty Lily ? - spytała blondynka jakby od niechcenia, odwróciła na chwilę głowę w stronę wyjścia ze sklepu i skinęła ledwo zauważalnie głową by po chwili zwrócić swój wzrok ku mnie. Zaintrygowana skierowałam swoje oczy w stronę miejsca przypatrywania się Sophie.
- Z Bradford, ale przez kilkanaście lat mieszkałam w Polsce, dokładnie to w Poznaniu (nie wiem czy wcześniej pisałam gdzie) - mruknęłam krzywiąc się na wspomnienia z okresu mojego okłamanego życia.
Dziewczyny tylko spojrzały się na siebie, a następnie kiwnęły ledwo widocznie głowami, zdezorientowana ruszyłam do przodu chcąc znaleźć się z daleka od nich. Niestety one podążyły za mną jak cienie.
Szykując się do spania rozmyślałam nad nowo poznanymi dziewczynami, moje przeczucie mówiło mi, że źle robię zapoznając się z nimi. Chcąc zagłuszyć moje myśli opadam na miękką poduszkę, a po chwili moje oczy samoczynnie się zamykają i zapadam w głęboki sen.
3.04 - Środa, 15:29
Chodząc uliczkami Londynu moje nogi zaprowadzają mnie do galerii handlowej, w której znajduje się mnóstwo jak na tę porę ludzi. Nie spiesząc się wchodzę do pierwszego napotkanego sklepu, który okazuje się TOPSHOP'em. Z uśmiechem przeglądam wszystkie półki sklepowe, ale nic nie znajduję przez co moją twarz stopniowo opuszcza radość, a zastępuje ją smutek. Wychodząc ze sklepu spoglądam jeszcze na wystawę, moje spojrzenie ukazuje mi mnie w szybie Topshop'u. Moje oczy przeszywają mnie całą od czubka głowy, aż do stopu, a następnie jeszcze raz tym razem na odwrót. Kiedy moje spojrzenie trafia na czekoladowe zagubione i lekko przygaszone tęczówki zaczynam myśleć o otaczających mnie ludziach, których jak dotąd nie widziałam od około trzech-czterech tygodni.
Przez ten cały czas moje nowe sąsiadki próbowały na siłę wepchnąć się do mojego życia, ale na szczęście nie udawało się im to. W szkole Max i ja nadal rywalizujemy, a Emma i jej świta próbują mi zniszczyć życie, poprzez wyrzucenie z drużyny, ale trener nie pozwala na to i niedługo po tym stałam się kapitanem. Moja poprzedniczka jest na tyle wściekła, że za każdym razem próbuje się mnie pozbyć, dogryza mi, rzuca kąśliwe uwagi oraz rozprowadza plotki, które na moje szczęście większość nie słucha.
Od kilku dni zaczynam się spotykać z Eliotem z drużyny siatkarzy, chłopak ten wydaje się trochę nadęty, ale przy bliskim poznaniu jest zupełnie na odwrót. Dziewiętnastoletni Kofrins jest wysokim ciemnym blondynem obciętym podobnie do mojego brata. Jego tęczówki są kolory ciepłego brązu, chłopak ten ku mojej uldze jest miłym człowiekiem, tak samo jak jego rodzeństwo. Jego starszy o dwa lata brat Christian oraz młodsza o rok Mia mają oczy barwy niebieskiej, a Phoebe sześcioletnia dziewczynka jest kopią Eliota. Gdy tylko się na nich wszystkich spojrzy widać, że są ze sobą spokrewnieni. Rodzeństwo Kofrins jest ze sobą bardzo zżyte, rzadko się ze sobą kłócą dzięki czemu ich relacje są tak dobre.
Chodząc tak po galerii moje nogi doprowadzają mnie do drzwi jednej z tutejszych kawiarenek. Zmęczona chodzeniem postanawiam wejść do środka, naparłam lekko na drzwi, a chwilę później zasiadam przy jednym z wolnych stolików. Nie minęła chwila, a przy stoliku pojawiła się miła i młoda jak na swój wiek brunetka, która podała mi menu i odeszła na sekundę, aby roznieść innym klientom karty z menu.
- Dzień dobry, co podać ? - usłyszałam pytanie od dziewczyny, która wpatrywała się we mnie i czekała.
- Dzień dobry - odpowiedziałam uprzejmie spoglądając na kartę menu - poproszę gorącą czekoladę oraz kawałek sernika.
- Dobrze, coś jeszcze dla pani? - zanotowała szybko w swoim notesiku, a następnie spojrzała na mnie.
- Nie to wszystko - odparłam.
- Dobrze, za około 5 minut przyniosę pani zamówienie - oznajmiła chowając notesik i długopis do kieszeni w fartuchu z logiem kawiarenki.
Popijając już zimną czekoladę rozejrzałam się po całym wystroju kawiarenki, w którym dominował kolor brązowy, ale również kremowy ze złotymi dodatkami. Ogólnie całe pomieszczenie, które jest normalnych rozmiarów stanowi kompozycję odcieni brązowego. Nie powiem spodobało mi się to. W końcu od najmłodszych lat uwielbiałam kolor kremowy, a przy brązowym, który właśnie idealnie pasuje do niego wyczuwa się magię. Tak magię, może to dziwne ale...
Magia jest tylko jeśli w nią wierzysz.
8.09 - Poniedziałek 18:22
Nie wiem czemu, ale czuję się normalnie zważywszy na to, że Eliot przedstawił mi dzisiaj swoją dziewczynę. Może to nawet dobrze, przecież mi się on nie podobał, co prawda chłopak jest mega przystojny, ale...
- Lily! - usłyszałam krzyk dochodzący zza moich pleców.
Odwróciłam się lekko, a moje oczy napotkały piątkę mężczyzn. Piątkę znanych na całym świecie, piątkę, która od niedawna jest dla mnie bardzo ważna. One Direction.
- Zayn! - wykrzyczałam, a po chwili wisiałam w powietrzu przytulana do mojego o dwa lata starszego brata.
- Tęskniłem - wyszeptał mi do ucha chłopak.
- Ja również - mruknęłam, a po policzku popłynęły kilka łez, oderwałam się od Zayn'a by przywitać się z resztą - Chłopcy, tęskniłam.
- Nie płacz, my też tęskniliśmy - odezwał się Liam przytulając mnie na powitanie, chwilę później w objęcia porwał mnie Louis, który poniósł mnie lekko.
- Schudłaś - odezwał się z pretensjami w głosie.
- Wcale, że nie - odparłam szeroko się uśmiechając, a szatyn opuścił mnie tak, że mogłam stanąć na własnych nogach.
- Lily! - wykrzyknął loczek przytulając mnie na powitanie.
- Harry! - odpowiedziałam mu tak samo przez co reszta się zaśmiała. Chwilę później z uśmiechem chłopak mnie puścił.
- Hej Lilka - odezwał się miękki głos blondynka tuż za moimi plecami, odwróciłam się powoli. W moje oczy od razu wyłapało niebieskie tęczówki chłopaka.
- Niall - wyszeptałam z zauważalną tęsknotą w głosie, przez co łzy, które cały czas mi płynęły spotęgowały się.
- Nie płacz - szepnął wycierając moje policzki od łez.
20 minut później
- Kiedy wróciliście ? - zapytałam zaciekawiona siadając pomiędzy moim bratem, a Niall'em na kanapie w salonie.
- Dzisiaj - odpowiedział spokojnym głosem Liam. - Jakieś dwie do trzech godzin temu - dopowiedział uśmiechając się szeroko.
- I dopiero mnie odwiedziliście wstydźcie się - odezwałam się udając obrażoną.
- Oj Liluś nie złość się - wyszeptał nad moim uchem Malik.
- A będę - mruknęłam, a chwilę później na moim brzuchu poczułam dwie ręce, które mnie łaskotały - Prz... przes... prestań. Za.. Zayn.. błagam. - błagałam wijąc się na kanapie.
-------------------------
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam zbytnio czasu, mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba i do następnego!
Ronnie <3
boże jak mi sie to czytac che dalej, przeczytałam dzisaj cały i tak mnie wciągnął, że szok...
OdpowiedzUsuńWeny życzę...
Cudny :*
OdpowiedzUsuńŚwietny :*
OdpowiedzUsuńprzeczytałam dzisiaj cały blog i nie żałuję.kocham,kocham i kocham.
OdpowiedzUsuńgenialnie piszesz,masz wielki talent!
czekam na nowy rozdział,pisz szybko :3
ZAPRASZAM DO MNIE: http://life-is-not-that-easy.blogspot.com/